Radosne Maluchy na wycieczce do mini zoo.
To pierwsza nasza wycieczka na którą pojechaliśmy sami, bez rodziców i rodzeństwa. Trochę się baliśmy – jak to będzie? Ale dzielnie pomachaliśmy rodzicom i wyruszyliśmy. Jechaliśmy dużym autokarem w którym było aż 50 miejsc. Na początku kierowca głośno się z nami przywitał - chyba mówił przez mikrofon i spytał, czy chcemy oglądać bajkę. Wszyscy głośno odpowiedzieliśmy, że tak. Zastanawialiśmy się, gdzie ta bajka będzie leciała, bo nie mogliśmy znaleźć telewizora. Okazało się jednak, że telewizory wyłoniły się z sufitu i były takie małe nad naszymi głowami. Super. Okazało się, że kierowca włączył bajkę, na której wszyscy byliśmy w kinie- „Asto boy”. Pani Ewa powiedziała, że jak będzie wyboista droga, to będzie znak, że jesteśmy blisko, a więc czekaliśmy uważnie. Kiedy pojawiły się wstrząsy, to wszyscy wypatrywali w oknach kóz – bo to one miały być główną atrakcją.
Gdy dojechaliśmy i wyszliśmy z autokaru, pięknie świeciło słońce i było bardzo upalnie – pytaliśmy Pana kierowcy dlaczego w autokarze było chłodniej – on tłumaczył, że była jakaś klimatyzacja. Wszyscy zaczęliśmy szukać kóz, a one stały na łące, przy małym drewnianym domku -takim jak w bajce o Jasiu i Małgosi i patrzyły w naszą stronę. Przywitaliśmy się z nimi. Było ich sześć, każda inna. Najstarsza, Balbina ma 10 lat jest mamą trojaczków: Anastazji, Melanii i chłopaka Cappucino, a także babcią Aureli i Blanki. Anastazja jest bardzo skoczna, chodziła nogami do góry!!! Melania jest pieszczochem. Cappucino zaczepiał wszystkie kozy i dużo jadł. A Aurelia jest wesoła i ma ładne białe futerko. Blanka która uwielbia jabłka. Był też żółw Marimba, któremu było bardzo ciepło i cały czas chował się w siano. Pani, która opiekuje się kozami, opowiedziała nam całą historię, skąd ma te kozy. Zaczęło się od Balbiny, która ma tajemniczą historię. Nagle, znalazła się sama w wiejskiej szkole, wśród dzieci, na boisku szkolnym i jakaś pani zawiozła ją do zoo. Pani, która opiekuje się tymi kozami, poznała Balbinę właśnie w zoo. Szybko zaprzyjaźniła się z nią i postanowiła kupić ją wraz z jej dziećmi: Anastazją, Melanią i Cappucino. Później kupiła im łąkę, na której wybudowała dom i pojawiły się Aurelia i Blanka, których tatą jest Cappucino i tak jest teraz.
Pani Ewa zrobiła nam piknik na łące, rozłożyła koce na trawie i zjedliśmy pyszne śniadanko. Później trochę się opalaliśmy, trochę biegaliśmy. A na koniec karmiliśmy kozy chlebem, marchewką i jabłkami. Jadły jak szalone, nie odmawiały żadnego kęsa. Później, nasz kolega Bartek, razem z Panią opiekunką kóz dał zwierzakom wodę. Pani opowiadała, że kozy dają mleko, a my myśleliśmy, że mleko daje tylko krowa. Podobno Balbina codziennie daje 5 litrów mleka. Pani pokazała nam, skąd to mleko leci, ciekawe to. Zastanawialiśmy się jeszcze, dlaczego dwie kozy miały rogi, a inne nie i Pani powiedziała nam, że sama też nie wie, to dziwne!
W drodze powrotnej już bardzo tęskniliśmy za rodzicami, a więc cały czas pytaliśmy Pań, kiedy dojedziemy.