Projekt "Przystań..."
Zajęcia grup integracyjnych dla młodzieży
W tym numerze Kotwicy prezentujemy prace uczestników warsztatów literackich. Prowadząca zajęcia Asia Kocięcka nadesłała pierwsze samodzielnie napisane prace uczestników grupy. Czytelnicy na pewno zauważą, że w przedstawionych opowiadaniach powtarzają się te same sformułowania jako słowa kluczowe. Na tym właśnie polegało zadanie aby na kanwie tych samych zwrotów napisać samodzielnie tekst o sobotnim poranku. Z lektury zamieszczonych opowiadań widać wyraźnie indywidualizm podejścia ich autorów. Świetny pomysł! Redakcja dwutygodnika gratuluje autorom odwagi i pracowitości a przede wszystkim zachęca ich do dalszej działalności i systematycznego nadsyłania własnych prac.
1. Sobotnie poranki
Lenistwo ogarnia totalne moje ciało, chęć do nauki jest tak niewielka, że mieści się w dłoni. Mam ochotę na coś słodkiego, jakiś deser np. o smaku kremowo-budyniowym. Wyglądam przez okno, widzę okna domów dokoła, za którymi żyją ludzie, różni ludzie, którzy kończą dziś kolejny tydzień swej egzystencji. Wielu doznało cierpienia od życia, zdawać by się mogło, że upadło, lecz pamiętać należy, że w słabnących sercach jest tyle wrażliwości i ciepła.
Odczucia ludzi, z którymi obcować nam przyszło, są tak bogate, że wprost nie do opisania. Jeśli powiem, że pośród wielu wędrówek pośród ludzkich jednostek wdeptano w słonawy smak istnienia, to będę bliski od przekazania treści, jakie mnie absorbują. Co przyniesie dzień dzisiejszy?
Barwny może on być jak stragan odpustowy, na którym można dostać baloniki na drucikach. Albo w wypełni ten dzionek rozrywka i zabawa, spotęgowana przez fermentację drożdży według znanego przepisu. Czasem staramy się zagłuszyć uporczywe troski w ten czy inny sposób, lecz na pierwszym planie jest zawsze coś powszedniego i niezastąpionego czym innym, to sen o chlebie, bez którego ciało umiera. A żeby pozwolić żyć duszy, wejdź w progi średniowiecznej katedry, gdzie zmysłem węchu poczujesz zapach kamienia, z którego zrobiona jest posadzka, po której stąpasz. Człowiekiem będąc, poszukuję kontaktu z drugim człowiekiem, zastanawiam się jak to zrobić i podejmuję ryzyko przelania swoich myśli na papier.
Nie wiem, co pisać, biorę garść słów i rozsypuję je, patrząc jak los je ułoży. Ktoś, myślę, weźmie może do ręki teczkę z moimi papierami i odczyta moje refleksje. Ufam, że poszerzy to grono moich znajomych, uzupełnię listę dawców swojego serca o kilka nowych imion. Bujam w obłokach, póki czas mi na to pozwala. Ale ten biegnie jak szalony. Niedługo przyjdzie mi wstać i umazać się w smarze codziennych obowiązków. Pocieszam się zawsze jakąś myślą. Przy najbliższej okazji przyozdobię ściany mojego mieszkania owocami ostrokrzewu. Dlaczego akurat tę roślinę sobie wymyśliłem? Nie wiem. Ktoś zasadził widać we wnętrzu moim jakby ostrokrzew pragnienia, zagadkowo brzmiące połączenie. Zapisuję kolejne linijki w wirtualnej pamięci mojego notatnika i co jest tego owocem? Kicz, ale w końcu kicz też ma znaczenie dla wyobraźni.
Pora zatem rozładować nieco atmosferę. Zakosztować odrobiny wolności, rozładować stres. Hejże, hej, nie krępuj się capnąć, drapnąć i charatnąć, co ci wpadnie w dłonie, nie przejmując się jakie skutki to za sobą pociągnie. Wyrok ogłosi samo życie, ale jakby straszny on nie był, z nadzieją oczekujesz na ostateczne ułaskawienie. Lecz danego mi czasu nie mogę zmarnować, muszę wypełnić go treścią, żeby nie miał smaku pestki od winogrona rozpuszczonej w ślinie. A życie porównać można do wędrówki przez różne krajobrazy i strefy. Raz idzie gładko, zgodnie z planem, a innym razem zaskakuje cię noc w ciągu dnia i z niecierpliwości wyczekujesz poranka. Jutro przyjdzie nowy dzień, poczujesz pod stopami dygot ziemi tętniącej niecierpliwością. Tego dnia, myślę, muszę się przebić, czymś wykazać, podjąć jakąś czynność, która dostarczy ci rozkoszy wyróżniania się. Wiem, kogo chcę oczarować swoim czynem, tak, pewną dziewczynę. Pragnę dotknąć pajęczych nitek jej warkoczyków, oczywiście, nie wie ona, że tak nazwałem jej fryzurę. Sukces jest prawie pewny, lecz zawsze może zrodzić się westchnienie, kiedy przyjdzie niepowodzenie. Nigdy jednak się nie poddam, choć bym miał się znaleźć w kołyszącym się hamaku niepewności. I będziemy razem iść, a prowadzić będzie nas słońce, pragnienie nasze ugasi deszcz i poniosą nas stopy w nowe krainy i podążać tak będziemy wciąż i wciąż wichurą zachwytu porwani.
Autor: Mariusz Jankowski
2. Sobotni poranek
Sobotni poranek. Świty okien padają na każdą ścianę. Promienie walczą w mym pokoju. A tu nagle - noc w środku dnia! Wyglądam przez okno i patrzę na niebo. Niebo pełne westchnień po skradzionym księżycu. I już widzę! Już budzi się! Miasto wichurą zachwytu porwane do życia wraz z ludźmi. Zawsze w nich widzę cierpienie i lęk. Łęk przed pędem, lęk przed zatrzymaniem się. Czy to wszystko przez niespełniony sen o chlebie? Ile wszyscy byśmy dali, aby uwolnić sie odwiecznej fermentacji naszej radości. Chodzę od okna do okna, w ten sobotni poranek musze odejść od okna. Mojego okna. I zatopić się w pokój o zapachu kamienia. Taki pusty i drażniąco jasny. Stojąc nie raz po środku jego twierdzy czuję że mieści się w dłoni cały mój świat.
Słońce powoli podchodzi do moich szyb jakby chciało capnąć, drapnąć i haratnąć wszystkie smutne myśli. Słońce sobotnie to ułaskawienie. To zatrzymanie ziemi dygocącej od niepewności, czy znów je ujrzymy? Odrzucam garść słów pełnych zła i rozpaczy. Rozsypuje je wokół siebie i tanecznym krokiem docieram do kuchni. Tam czeka na mnie sobotnie śniadanie. Leniwe śniadanie, o smaku kremowo-budyniowym. Jak w każdą sobotę. Gdy tak tańczę pośród łyżek i widelców - odżywam. Rozpuszczam w ślinie smak gorzkich dni i czyni mnie to szczęśliwą. Sobota wraz ze swym Słońcem oddziela mnie od listy dawców swoich westchnień i próśb. Ludzie umazani w smarze własnych złych myśli, tkają pajęcze nitki warkoczyków swych dzieci niczym jadowite, zazdrosne pająki.
A ja !? Ja – w sobotni poranek oddaje się rozkosznej czynności wyróżniania się. Rozległ się dzwonek! Dzwonek sobotni do moich drzwi! Z dygoczącym sercem kołyszącym się w hamaku niepewnych myśli biegnę, aby otworzyć. To Ty! Więc pękły wszystkie kolorowe baloniki na drucikach. Wolałam nie otwierać. Nie chciałam Cię widzieć. Poczułam ukłucie w duszy, straciłam moje słońce. Poczułam ukłucie w sercu, straciłam moją sobotę.
Ale przecież w słabnących sercach jest tyle wrażliwości i ciepła! Więc moje serce jest słabnące. Wdeptałeś mnie swoim dzwonkiem w słonawy smak dnia powszedniego. Ale to miała być moja sobota! Uciekam do okna, jakby firanka miała mnie ochronić. Firanka jak chrzest, firanka jak ślub. Firanka zerwana, zerwana. I Ty.
Brutalny jak uśmiech ostrokrzewu i ulotny jak pragnienie dziecięce! Ty! Ach to był listonosz... Ach soboto! Oszukałaś mnie! Cóż Twój kicz też ma znaczenie dla wyobraźni.
Autor: Paulina Barysz
3. Rozkoszna czynność wyróżniania się
Nareszcie sobota, czas wolny, czas który mieści się w dłoni. Na dworze piękna pogoda. W domu roznosi się zapach kamienia. Można leżeć i śnić o chlebie. A na ścianie dyndają się baloniki na drucikach. Każdy inni, jeden czerwony, drugi niebieski, a trzeci trach... i już go nie ma. Ktoś umazał w smarze but, a u sąsiadów pozostały pajęcze nitki warkoczyków i pozostała fermentacja. Wracając ze sklepu podeszła do mnie dziewczynka i powiedziała - weź garść słów i rozsyp je. Potem postała chwilę popatrzyła się w cztery strony świata i westchnęła. Poszłam dalej, byłam jak w transie, jak w kołyszącym się hamaku niepewności. Mój płaszcz zaczepił się o ostrokrzew pragnienia. Na chodniku leżał cukierek rozpuszczony w ślinie. Ominęłam go i wróciłam do domu. Zrobiłam sobie deser o smaku kremowo-budyniowym. Może w gazecie znajdę coś ciekawego, na drugiej stronie zamieszczona została lista dawców, i 151 nazwisk. A pod tym napis:
„W słabnących sercach jest tyle wrażliwości i ciepła”
Jest już prawie noc w środku dnia. Wszystkie moje plany wdeptano w słonawy smak. Trzeba capnąć, drapnąć i haratnąć, żeby je od nowa wcielić w życie. Ktoś by powiedział, że kicz też ma znaczenie dla wyobraźni. Ale to nie zawsze jest prawdą. Ktoś poczuje dygot ziemi tętniącej niecierpliwością, innego porwie wichura zachwytu… Weekend dobiegł końca i czas pędzić do pracy.
Autor: M.D
* * *
Opowieść Karolinki
Karolinka* jest bardzo miłą, grzeczną i skromną dziewczynką. Już drugi rok razem ze swoją mamą uczęszcza na organizowane w Ośrodku Terapeutyczno – Edukacyjnym SPOZA zajęcia terapii grupowej. Problemem dziewczynki była nadmierna nieśmiałość połączona z silnymi bólami głowy występującymi na tle emocjonalnym. Przejawiała typowe zaburzenia lękowe, była zamknięta w sobie, nie chciała opowiadać o szkolnych problemach. A byłoby o czym, ponieważ tzw. zdrowi rówieśnicy bardzo dokuczali nieśmiałej i wrażliwej dziewczynce. Praca terapeutów zakończyła się powodzeniem. Mechanizm, polegający na zastosowaniu nowatorskich rozwiązań w projekcie (czyli łączeniu w jednej grupie dzieci z różnorodnymi zaburzeniami: dzieci nadpobudliwych z dziećmi lękowymi, wycofanymi, powoduje uczenie się zachowań od innych rówieśników), zadziałał świetnie w przypadku Karolinki. Opowiedziała mi, że z radością przychodzi na terapię. Jest wesoła, uśmiechnięta i co najważniejsze minęły jej uporczywe bóle głowy. Od nowego roku szkolnego chodzi do równoległej klasy, w której koleżanki i koledzy przyjęli ją bardzo serdecznie. Kiedy poprzedni koledzy zorientowali się, że Karolinka potrafi się sama obronić i odpowiedzieć na przezwiska lub złośliwe uwagi, również zaczęli inaczej ją traktować. Pewnego dnia jedna z koleżanek powiedziała do niej, że jest głupia. Kiedy Karolinka odważyła się i odpowiedziała: „ do nikogo nie wolno mówić, że jest głupi i szalony” zadziwiła koleżankę zdecydowaną ripostą. Szczęśliwa jest również mama dziewczynki. Powiedziała mi, że kiedy córka miała problem z akceptacją niewiele opowiadała o tym co się działo w klasie. Jak sama mówi: „ja matka czwórki dzieci wkurzałam się, że nie jestem w stanie pomóc swojemu dziecku. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę i dotrzeć do mojej córki. Nauczyłam się nie tragizować a przede wszystkim, wyciszyłam się. Mnie również, wspólna terapia bardzo wiele pomogła”. Chyba te słowa, są największą nagrodą i zachętą dla prowadzących zajęcia terapeutów. Wymownie świadczą o tym, że holistyczny system wsparcia obejmujący dzieci i ich rodziny to szczególnie ważna i społecznie potrzebna terapia.
*imię bohaterki zostało zmienione
(G. P.)